Nie udało nam się wczytać Disqusa. Jeśli jesteś moderatorem, odwiedź nasz poradnik rozwiązywania problemów.

venedie • 7 lat temu

Nie związane z postem: Czy coś się stało z Twoim kanałem RSS na blogu? Ostatni wpis wg feedly był 3 miesiące temu.

slwstr • 7 lat temu

nie wiem. miałem przerwe, a feedly ma zawsze problemy z blogiem po restarcie. spróbuj usnąc i dodac ponownie subskrypcje

venedie • 7 lat temu

Już to próbowałem. Chciałem tylko zgłosić problem. :)

moje-waterloo • 7 lat temu

To, o czym piszesz w aspekcie miejsca kalkulatorów w początkowej fazie nauczania matematyki, już się stało. Mam na myśli, że niektóre studia uczą nie podstaw zawodu i myślenia (a już na pewno nie szukania - wyszukiwarka zna każdą odpowiedź), ale korzystania z zaawansowanych narzędzi.
Mam dwudziestodwuletnią córkę, kończy właśnie studia. Poprosiłam ją o wyliczenie dla mnie pewnej rzeczy, stricte z jej działki. "Nie mogę, nie mam programu" - odpowiedziała. Nie nauczyli jej przez trzy lata edukacji, jak zrobić wyliczenie i z czego ono wynika - dali gotowe, zaawansowane narzędzie i pokazali, jak używać.

I pomyśleć, że jeszcze tak niedawno (a przynajmniej mnie wydaje się to nieodległą przeszłością) stawałam na uczelnianym korytarzu przed katalogiem z szufladkami i zastanawiałam się, czy zacząć od rzeczowego, czy od alfabetycznego. To były humanistyczne studia, więc szafy katalogowe ciągnęły się przez cały korytarz. Była zabawa!

Ach! I jeszcze jedno. Nie martwiłabym się przesadnie wpływem narzędzi na zmiany mózgu - człowiek funkcjonuje tylko dzięki siatce poznawczej, czyli styczności z daną sytuacją i wynikającymi z wykazanych zachowań konsekwencjami (czerwone - nie właź na ulicę, bo cię rozjedzie). Nie jesteśmy w stanie rozpatrywać osobno każdego wydarzenia, bo to skończyłoby się szaleństwem.

Dzięki za kolejny fajny tekst!

lolek • 7 lat temu

Trzeba było córce nie dawać ajfona. To dopiero ogłupiające zabawki. Potem się studentkom wydaje, że wszystko działa tak, że się machnie gdzie bądź paluszkiem i już wszystko się samo zrobi. No ewentualnie trzeba jeszcze zalajkować. :-P

moje-waterloo • 7 lat temu

"Błogosławiony ten, co nie mając nic do powiedzenia, nie obleka tego faktu w słowa". Jane Austen

lolek • 7 lat temu

Zgadzam się, więc może zacznijmy od tego, że: "Mam na myśli, że niektóre studia uczą nie podstaw zawodu i myślenia."

No więc podstawy zawodu dziś to, hmm... korzystanie z zaawansowanych narzędzi, co robi się wyraźnie inaczej niż np. korzysta z ajfona (i tak serio serio sprawia to obecnej młodzieży pewien problem). Zaawansowane narzędzia pozwalają uzyskiwać mniej siermiężne rozwiązania oraz popełniać mniej morderczych w skutkach błędów, gdyż obliczenia inżynierskie to jednak trochę wyższy poziom trudności niż dodawanie liczb naturalnych. Stąd zaawansowane narzędzia stały się standardem. Jestem też przekonany, że w programie studiów było parę takich "uczących podstaw myślenia" przedmiotów. Przynajmniej nie znam uczelni, która zrezygnowałaby z matematyki i fizyki w nauczaniu na kierunkach o profilach inżynierskich.

Więc zakładając dobrą wolę z Pani strony, uznam, że Pani nieuprawniony hejt na "złe studia" wynika wyłącznie z tego, iż nie doszacowała Pani poziomu trudności zadania, które zleciła Pani córce.

moje-waterloo • 7 lat temu

"podstawy zawodu dziś to, hmm... korzystanie z zaawansowanych narzędzi"

Uważam za bardzo sensowne korzystanie z zaawansowanych narzędzi z wymienionych wyżej powodów. Jednakże nie zwalnia to kogoś, kto chce wpisać sobie do CV, że uzyskał tytuł zawodowy w danej dziedzinie, ze znajomości podstaw, czyli mówiąc kolokwialnie: skąd to się wzięło. O tym właśnie pisze slwstr w aspekcie nauczania matematyki.
Dla wzmocnienia efektu podam przykład zawodowy mojego męża, który jest programistą. Opowiadał mi ostatnio o generalnym rozpowszechnieniu wśród młodych adeptów zwyczaju korzystania ze skrótów, czyli nie pisania kodu, tylko wstawiania gotowych całostek. I tak, to uprasza. Ale jeśli gdzieś wkrada się błąd, to potem nie można go znaleźć, bo tak naprawdę nie zna się języka programowania.
Nie jestem przeciwna korzystaniu z narzędzi, tylko bezmyślnemu korzystaniu z narzędzi. Chodzeniu na skróty za wszelką cenę.

"nie znam uczelni, która zrezygnowałaby z matematyki i fizyki w nauczaniu na kierunkach o profilach inżynierskich"

Nie rozmawiamy o studiach inżynierskich (dałam przykład z własnego życia, nie rozciągając go na wszystkie kierunki), a i to jest nieco nietrafione. I wyjaśnia to w swoim poście slwstr. Gdy nie posiada się solidnych podstaw, czyli mówiąc kolokwialnie: skąd to się wzięło, nie można rzetelnie wykonywać pracy. No, chyba że jest to machanie łopatą po kierunku inżynierskim. Wtedy się zgadzam.

"nieuprawniony hejt"

Nie każda uwaga krytyczna jest hejtem. Hejt, zgodnie ze źródłosłowem, to okazywanie nieuzasadnionej nienawiści. Napij się herbaty, bo zimno - wolne sączenie ostudzi emocje.

lolek • 7 lat temu

"Dla wzmocnienia efektu podam przykład zawodowy mojego męża, który jest programistą."

Mhm, a humanista, który nie zna wszystkich szczegółów procesu produkcji papieru i atramentu oraz nie potrafi napisać własnego bibliotecznego systemu bazodanowego z efektywnymi algorytmami przeszukiwania (koniecznie własnoręcznie wydziurkowanego i wgranego do własnoręcznie zlutowanego komputera Odra) to co najwyżej chómanista, który bezmyślnie korzysta z narzędzi i nie wie, co zrobić gdy pojawi się błąd.

A człowiek, który nie potrafi rozpalić ognia przy pomocy dwóch kamieni, to nieznający podstaw pozer, a nie reprezentant gatunku homo sapiens.

Tym sposobem doszliśmy do konkluzji, że ostatnim człowiekiem na świecie, co do którego można mieć podejrzenia, że być może jeszcze troszeczkę myślał, był nijaki Leonardo da Vinci. Chociaż i tu złośliwcy twierdzą, że mógł uzyskać taką opinię tylko dlatego, że żył w czasach prymitywnych jak na współczesne standardy. I tak w zasadzie to dziś większą wiedzą dysponuje przeciętny absolwent liceum.

Najwyższa pora przyjąć do wiadomości, że współczesna cywilizacja jest tak rozwinięta właśnie dzięki temu, iż żyjemy w czasach bezprecedensowej specjalizacji, a światowy stan wiedzy już dawno temu przekroczył zdolności poznawcze pojedynczej osoby. Stąd znaczna większość fragmentów wiedzy wytworzonych i wdrożonych przez innych trzeba traktować jak czarną skrzynkę. Ale bynajmniej nie oznacza to, że żyjemy w czasach masowej bezmyślności.

moje-waterloo • 7 lat temu

Jaki rozkosznie populistyczny komentarz, nawet mnie rozczulił.

Co to za zawód "humanista"? Taki gość, co wychodzi z domu codziennie, żeby kochać ludzi w zatłoczonym autobusie? Już lepszym przykładem byłby, dajmy na to, architekt - przy projektowaniu korzystający z zaawansowanego oprogramowania komputerowego. I dobrze, słusznie, mniejsza szansa na tzw. błąd ludzki. Ale czy to znaczy, że przedstawiciel tego zawodu nie powinien umieć (lepiej lub gorzej) rozrysować projektu na desce kreślarskiej? Obliczyć nośności elementu na kartce? Nie mieć pojęcia, z czego powstaje konstrukcja, którą projektuje, bo ma już gotowce w programie komputerowym? Really?!

Nie trzymasz się konkretu w dyskusji, bo znacznie łatwiej przepłynąć od szczegółu do ogółu i wpleść w to Leonarda. Tymczasem nikt nie pisał, że trzeba wiedzieć wszystko (pomyślałeś, że w ogóle można?), tylko, że będąc przedstawicielem zawodu X wypada (ja uważam, że należy) wiedzieć, co się robi.

Taka jest między nami różnica, że ja w pracy korzystam z zaawansowanych narzędzi, ale kiedy wyłączą prąd, to mam jeszcze kartkę, ołówek i mózg, a nie tylko palce sprawnie naciskające literki na klawiaturze. Ale w sumie to nawet cieszę się z tej dyskusji, ponieważ Twoje wypowiedzi idealnie potwierdziły wszelkie niepokoje slwstra, zaznaczone w tym tekście.

lolek • 7 lat temu

"nie powinien umieć (lepiej lub gorzej) rozrysować projektu"
Podejrzewam, że absolwenci architektury potrafią coś tam naszkicować. Architektura to ciągle popularny kierunek studiów (wiele osób na miejsce) oraz jeden z nielicznych kierunków, gdzie obowiązują egzaminy wstępne - z rysunku.

"Obliczyć nośności elementu na kartce?"
Tak bez norm i tablic inżynierskich pod ręką? To co najwyżej Leonardo da Vinci metodą "na czuja". Cała reszta za bardzo nic nie policzy nie znając właściwości materiałów, z których jest zbudowany dany element, a które są w normach i tablicach (i np. udostępnionych w programie) albo trzeba je sobie samodzielnie przebadać w labie. Powodzenia mając do dyspozycji jedynie kartkę papieru i ołówek.

"Nie mieć pojęcia, z czego powstaje
konstrukcja, którą projektuje, bo ma już gotowce w programie
komputerowym?"
Jak rozumiem teraz chodzi o to, że nie zna na pamięć wszelkich niezbędnych parametrów danego materiału. No cóż, w tym zakresie też nastąpił znaczny postęp skutkujący znacznym zwiększeniem dostępnych rozwiązań. Także, hmm, trzeba by poświęcić na to trochę więcej pamięci niż dajmy na to na znajomość na pamięć jakiegoś wierszyka Brzechwy. Tak czy siak, inżynieria materiałowa, to obecnie samodzielny kierunek studiów, także właśnie dołożyłaś architektowi kolejny fakultet.

"Nie trzymasz się konkretu w dyskusji"
Bo ani jeden konkret nie padł.
Było jakieś "zadanie" i jakieś "studia". Nawet nie chwalisz się jaka to
praca, że wystarcza jedynie kartka, ołówek i mózg.

"Tymczasem nikt nie pisał, że trzeba wiedzieć wszystko (pomyślałeś, że w
ogóle można?), tylko, że będąc przedstawicielem zawodu X wypada (ja
uważam, że należy) wiedzieć, co się robi."
A ja uważam, że nie będąc
przedstawicielem zawodu X nie do końca wypada smażyć tekstów o tym co wypada umieć owemu
przedstawicielowi zawodu by zasłużył sobie na miano bycia tym
przedstawicielem, bo to zahacza o zwykłą ignorancję.

"Twoje wypowiedzi idealnie potwierdziły wszelkie niepokoje slwstra, zaznaczone w tym tekście."
Chyba nie bardzo. Bo Twoje nie wyszyły poza narrację mocno zbliżoną do "Gimnazja to ZUO, a za moich czasów to....". Przepraszam za moją trochę nazbyt agresywną odpowiedź, ale ostatnio trochę za często słyszę takie teksty.

lsbk • 7 lat temu

No ale to prawda, u mnie na studiach pakiety symulacyjne i numeryczne były równolegle z analitycznymi metodami rozwiązań. Co ciekawe metody numeryczne weszły później.

lolek • 7 lat temu

Ale co jest tą prawdą? To, że nikt w trakcie całych studiów nie poświęca nawet kwadransa na wyjaśnienie studentom, co to takiego są te metody symulacyjne i czym się różnią od metod analitycznych? Czy to, że jakieś metody i narzędzia (np. suwak logarytmiczny) uznano za archaiczne, więc poświęca się im niewiele czasu, co z kolei przełożyło się na to, że absolwenci mogą mieć problem z realizacją "od ręki" powierzonych zadań bez wykorzystania bardziej współczesnych narzędzi i jest to warunek wystarczający do stwierdzenia, że bezmyślą?

Ezechiel • 7 lat temu

Warto też polecić Elizabeth Eisenstein, Jacka Goody'ego i Waltera Onga (antropolożkę i historyków druku), którzy jako pierwsi skonstruowali ramy argumentu rozwijanego przez Carra i współczesną kognitywistykę. Są to dużo lepiej napisane argumenty niż szerzej znany McLuhan, który w dużym stopniu z nich skorzystał.

zaciekawiony • 7 lat temu

Świetny tekst.

Wynikałoby stąd, że lepiej gdy linki odwołujące do dodatkowych źródeł pojawiają się na końcu niż gdy są rozproszone w tekście, bo wtedy jest szansa że czytelnik więcej z naszego tekstu zapamięta.

A czy było w tej książce coś na temat zmian sposobów czytania? Ponoć w średniowieczu czytanie bez powtarzania szeptem było czymś unikalnym.

slwstr • 7 lat temu

tak, wspomniałem o tym pisząc, że scripto continua było odczytywane na głos.

Agnieszka Skorupińska • 7 lat temu

Co więcej, w średniowieczu umiejętności czytania i pisania nie musiały iść w parze - wraz z rozwojem skryptoriów i wzrostem produkcji tekstów pisanych (nie tylko książek, ale i dokumentów) wykształciły się wąskie specjalizacje i nierzadko przepisywano teksty bez ich zrozumienia. "Prywatna" lektura na szerszą skalę jest wynalazkiem reformacji (która z kolei wykorzystała rozwój druku i papiernictwa), choć i przedtem pojawiają się książki przeznaczone do prywatnej lektury (po rozmiarach je poznacie ;) ).

szarypanz • 7 lat temu

Świetny tekst.
Ciekawi mnie czy i jak bardzo analogiczny mechanizm ma zastosowanie w wypadku procesów poznawczych dot. muzyki.
W jakimś stopniu dotyczy jej przynajmniej część z właściwości tekstu o których wspominałeś (wywoływanie bardziej zaawansowanych emocji, przekazywanie dodatkowych treści, budowanie nowych skojarzeń, etc).
I mamy tu też podobną ewolucję dostępności i form użytkowania - od XVIIIw koncertów fortepianowych w salonach, przez płyty gramofonowe po aktualną kulturę remiksu - w której mniej czy bardziej świadomie szukamy kilkusendowych dżingli które da się zastosować jako pointę Vine'a czy komentarz do reklamy.

Kamil Muzyka • 7 lat temu

Mam zastrzeżenie do kwestii hipertekstu.
Jako dzieciak miałem encyklopedie naukowo techniczne i przyrodnicze, które odsyłały do innych haseł/zagadnień. To nie jest nic nowego, a i bez takich wynalazków czasami mam potrzebę zweryfikowania tego co napisał autor. Podobno jest to oznaka braku szacunku dla autorytetu autora, ale pier...le to. Jeżeli chce wchłaniać wiedzę, nie chce być zrobiony w konia, a część autorów upraszcza lub "zaokrągla" niektóre kwestie żeby pochnąć swoją myśl dalej, historie, albo by dokonać jakiegoś górnolotnego porównania.

slwstr • 7 lat temu

Ale w książce i notce nie jest mowa o weryfikacji faktów przez szczególnie dociekliwych czytelników, tylko bezładnym skakaniu po linkach, jakie faktycznie i w praktyce ma miejsce u zdecydowanej większości czytelników tekstów w internecie

Ronja • 7 lat temu

Bardzo dobrze czytało mi się tę notkę. To jest coś, co lubię w niektórych starych podręcznikach - spokojne, dość obszerne omówienie każdej kolejnej kwestii.

Każdy eksperymentuje na małpach. Aż strach wyjść do ludzi!

Choć linki wplecione w tekst, to dość fajny wynalazek, to jednak rzeczywiście bardzo rozpraszają. Sama je w tekstach umieszczam, ale chyba zastanowię się, czy nie przerzucić ich na koniec wpisów. Może w końcu ktoś będzie czytał teksty do końca ;)

Motyw Kobiety • 7 lat temu

Bardzo wartościowy, uświadamiający tekst.

Arek Wittbrodt • 7 lat temu

Gdy zaczął pan pisać o hiperłączach, od razu na myśl przyszły mi przypisy stosowane czasem dosyć często w zwykłych książkach.

Jeśli hiperłącza mają na nasz mózg taki negatywny wpływ jeśli chodzi o koncentrację i rozumienie tekstu, to przypisy - które działają dokładnie tak samo - też muszą. A to stawia pod znakiem zapytania całe rozumowanie mające pokazać, że teksty w internecie są gorsze niż te na papierze (pod tym względem, oczywiście).

Niezależnie jednak od tego, nie mogę się niezgodzić z panem - teraz, gdy wyjaśnił pan, co jest złego w hiperlinkach naszło mnie jakby "olśnienie", bo sam wcześniej także czułem, że są one trochę męczące i rozpraszają mnie (i to dotyczy zarówno hiperłączy jak i przypisów).

Sam też od czasu do czasu popełnię jakiś artykuł i od teraz zamierzam również nieużywać hiperłączy w środku tekstu. Zobaczę, co z tego wyjdzie.

Dziękuję za (kolejny, jak już ktoś napisał ;-) ) wspaniały tekst.

slwstr • 7 lat temu

nie będę dyskutował z tezą, że teksy upstrzony przypisami, szczególnie takimi treściwymi sugerującymi oderwanie się od głównej lektury, jest w istocie trudny w czytaniu.

choć żadna książka i zawarte w niej przypisu nie są taką studnią bez dna jak najbardziej nawet płytka intelektualnie strona w internecie.

Lunka1969 • 7 lat temu

Ciekawy tekst! Spróbuję sięgnąć po niego.
Fakt, coraz trudniej przychodzi nam odnajdywanie informacji adresów, zamiast tego prosimy przyjaciół o gotowce:linki. Kiedyś gdy zabrakło nam prądu syn, który miał przygotować notatkę na temat pewnego poety twierdził,że powoła się na sytuację nadzwyczajną: brak Internetu. Gdy zaproponowałam mu dostęp do kilkutomowej encyklopedii tradycyjnej, był przerażony szukaniem tomu, w którym mógłby odnaleźć pełną biografię poszukiwanego autora. Nawet nie wiedział jak się do tego zabrać. Prosi mnie także o listę zakupów na maila lub sms.Nawet jeśli dotyczy to zakupów 3 podstawowych produktów.Nieco mnie to martwi, szczerze mówiąc...