We were unable to load Disqus. If you are a moderator please see our troubleshooting guide.
Właśnie wróciliśmy z Myszą z drugiego seansu. Niestety teoria z cofnięciem czasu trochę się sypie, bo kompletnie na to nie wygląda. Artur zaczyna dokładnie tam gdzie skończyła się poprzednia walka, nie zauważyliśmy nic co by wskazywało na jakieś cofnięcie czasu, więc niestety, obawiam się, że trzeba skonstatować, że ta walka po prostu nie ma sensu.
Ale dobra wiadomość jest taka, że wciąż nam się bardzo przyjemnie oglądało ten film i trzymamy kciuki za sequel :)
Oglądałam Amandę Knox i mnie dużo bardziej wkurwiał włoski policjant. Oh, tak bardzo nieomylny i pewny siebie, że strasznie chciałam mu zrobić krzywdę. Od dziennikarzyny "tego typu", ciężko oczekiwać jakiejkolwiek etyki zawodowej, a od policjanta / detektywa już raczej tak. Mnie bardzo brakowało głosu rodziny zamordowanej rodziny, oni zdecydowanie wierzyli w winę Amandy, z tego co pamiętam, ale też nietrudno zrozumieć dlaczego ich w dokumencie nie ma. Historia ciekawa - film kiepski.
Poza tym oglądałam to po świetnym "The Fear of Thirteen", który bardzo polecam. W zasadzie podobna historia, ale powiedziana niesamowicie.
Cars -> ja mam lekki odruch wymiotny na widok czegokolwiek z tej franczyzy, bo moje dziecko żywi do tej kreskówki miłość wielką a ilość gadżetów dostępnych na rynku poraża. Do kina pójdziemy, mamusia sobie piwo kupi, ale miło słyszeć, że da się to obejrzeć bez bólu.
Wiesz co, może odezwały się we mnie trzy lata studiowania dziennikarstwa. Ale też złość na autorów dokumentu, bo to była ich decyzja, by zapraszać przed kamerę taką śliską łajzę zamiast porządnego dziennikarza.
Ale tak, włoski Clouseau też był wybitnie irytującą postacią.
I teraz przez Kamila i PIT mam wizję tych wszystkich złoli, którzy są tak zajęci, że nie mają czasu na proste a ważne czynności. I załatwiają je w biegu, kiedy protagonista akurat umiera w przemyślnej pułapce albo odzyskuje siły.
Taki Blofeld nie dobija Bonda, bo musi pędzić wystawić kubeł ze śmieciami.
To jest w sumie dobry patent. Za każdym razem, gdy złol wychodzi z pomieszczenia bez dobrego powodu, wystarczy sobie wyobrazić, że mamrocze wtedy pod nosem: "żona mnie zabije".
Przecież nawet w Arturze jest taka scena, gdzie złol śpieszy się do domu, ponieważ musi ugotować obiad, bo obiecał żonie :)
Skończyłam właśnie "Wilczą pełnię" i muszę przyznać, że "Luna" rzeczywiście jest świetna. Jest tu i wciągająca akcja, i wiarygodne psychologicznie postaci, które nawet, jeśli nie zawsze są sympatyczne, to przynajmniej intrygujące i na swój sposób zabawne. No i znakomita narracja, bez dłużyzn, za to tak plastyczna i sugestywna, że łatwo wyobrazić sobie te klaustrofobiczne "miasta" w jaskiniach i przemyślnie skonstruowane bazy księżycowych bogaczy. Mam nadzieję, że na dwóch tomach się nie skończy, bo chciałabym jednak dowiedzieć się, co będzie dalej z Cortami, bo bardzo polubiłam tych drani.
MAG w sumie ma trzeci tom Luny zapowiedziany w planach wydawniczych, bodajże na 2019 rok, ale nigdzie w zagranicznym internecie nie mogłem znaleźć żadnego potwierdzenia, że McDonald pisze kontynuację. A sam McDonald chyba nie ma własnej strony, bloga ani czegokolwiek takiego. Ma Twittera, ale nie będę się przebijał przez Twittera. :-)
Natomiast co do samej idei kontynuacji - "Wilcza pełnia" ma otwarte zakończenie, ale jednak jest to definitywne zakończenie. Kilka różnych wątków kończy się takim ewidentnym "ten i tamten jak dorosną będę kontynuować rodzinne vendetty", ale nie wiem, czy to materiał na całą powieść. Choć z drugiej strony wyobrażam sobie kontynuację, która brałaby na warsztat przekształcanie Księżyca z kolonii w pełnoprawne państwo, jakąś rewolucję przeciw Ziemi, tego typu rzeczy...
Przy okazji niezmiennie zaskakuje mnie to, że "Luna" jest tak dobrze napisana i przetłumaczona, że w ogóle nie zgrzyta mi ta narracja w czasie teraźniejszym, która zazwyczaj wydaje mi się dziwnym, efekciarskim zabiegiem - a tutaj po prostu jest.
Szczerze mówiąc, to nie mam pojęcia, co będzie, kiedy "ten i tamten dorosną", bo po "Nowiu" jeden z głównych wątków skręcił w stronę, której się raczej nie spodziewałam. Chociaż chyba powinnam, bo jak na fantastykę/sensację to w tej powieści jest całkiem sporo prozy życia ;) Dlatego nie miałabym nic przeciwko kontynuacji zaczynającej się jakieś kilkanaście lat po zakończeniu "Wilczej pełni".
Co do czasu teraźniejszego, to rzeczywiście wypadł tu bardzo naturalnie. Z wyjątkiem jednej dramatycznej i pełnej patosu sceny, w której narrator posługuje się gramatyką, żeby wprowadzić czytelnika w błąd co do losów pewnej ważnej postaci. Dopiero potem dowiadujemy się, że to się działo, i zaszło na tyle daleko, żeby mieć konsekwencje, ale jednak nie dobiegło do końca. Chyba wiesz, o jakiej scenie mówię. Z jednej strony to sprytne, z drugiej - wygląda cokolwiek tanio na tle wysokiego poziomu całości. Ale wybaczam autorowi, biorąc pod uwagę całokształt :)
...nie do końca. :-)
SPOJLER
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Chodzi ci o końcówkę spaceru Lucasinho z Luną?
Zgadza się :)
Hm. Ja to odczytałem, że skoro fragment jest z perspektywy Lucasinho, to to był opis jakiegoś delirium i jako taki jakoś mi nie przeszkadzał.
Kwestia interpretacji, a we mnie odezwał się najwidoczniej wrodzony pesymizm ;)
Nie będzie może odcinka na Youtubie? :(
Będzie z opóźnieniem. Po prostu teraz pracuję na dość słabym sprzęcie i przerobienie odcinka na format wideo zajmuje mi bardzo długo i nie jestem wtedy w stanie pracować, a niestety akurat wyskoczyło mi trochę roboty w tym tygodniu. Ale w ciągu najbliższych paru dni mam odebrać nowy komputer i wtedy powinno mi się udać przyspieszyć cały proces i nadrobić zaległości.
Jasne, rozumiem :) Dzięki za informację, powodzenia!
Jakby co, odcinek 187 jest już na YT :)
"Merlin musi dojść"
aaaa ale beka aaaaa. Tylko tyle pamiętasz z podcastu? aaaaa ale beka aaaa aaaa
Tak. Odpaliłam tylko ten fragment a potem wyłączyłam.
Właśnie wróciłam z Króla Artura i pierwsze co zrobiłam to włączyłam soundtrack i ustawiłam sobie nową tapetę - http://anoncraft.com/wallpa...
A film...
WOW. Chyba pójdę jeszcze raz.
Jak słuchałam niespoilerowej części wczoraj to się zastanawiałam, czy te słonie są na serio aż tak super, a potem zobaczyłam je w tych pierwszych minutach i totalnie się zakochałam! Aż liczyłam na to, ze będą znów na koniec i byłam zawiedziona, że nie było już słoni... :(
Zgadzam się chyba ze wszystkim, co mówicie o tym filmie. Mnie też ta ostatnia walka z Vortigernem skojarzyła się z walką z bossem :P ale nie zrozumiałam tego jako cofnięcia czasu... nie pomyślałam też, że Vortigern sobie odszedł i czeka aż Artur wstanie. Mnie się w tedy w kinie wydawało, że to się jeszcze nie wydarzyło. Że Artur tę walkę rozegrał w swojej głowie (miecz mu pokazał jak przegrywa? Może miecz przewiduje przyszłość?) i potem mógł ją wygrać. Kiedy Artur się podnosi zostaje dokładnie w ten sam sposób zaatakowany jak wcześniej - dostaje fireballem. Ale wcześniej oberwał i padł na ziemię, teraz odbija fireballa... w sumie to teoria Kamila z cofaniem czasu nawet tu pasuje.
I jejku... jak ja chcę drugą część tego filmu <3