We were unable to load Disqus. If you are a moderator please see our troubleshooting guide.
xD
Kolejny kiepski odcinek myszmasza spowodowany obecnością blogerki, którą tak uparcie zapraszacie, żeby zwiększyć popularność podcastu.
Rzeczywiście, jak słychać na nagraniu, każde spotkanie ze Zwierzem jest dla nas drogą przez mękę, ale czego to się nie robi dla sławy i świateł jupiterów, w których nurzamy się na co dzień.
Coż, razem z nami musisz zagryźć zęby i przeżyć jakoś ten tydzień.
A tak serio: rozmowa ze Zwierzem sprawia nam przyjemność i wprowadza jakieś urozmaicenie do dynamiki naszych nagrań. Nawet jeśli są osoby, którym to przeszkadza, przykro mi, ale wszystkim się nie dogodzi, a ponieważ jedyne co czerpiemy z tego podcastu to satysfakcja, czasami będziemy robić rzeczy, które sprawiają przyjemność nam, nie oglądając się na cudze opinie.
Wiedziałam że cierpicie z powodu mojej obecności. To pewnie dlatego poszliśmy razem do kina. Wszystko dla mojej sławy. A myślałam że się tak po prostu kumplujemy. Czuje się taka zdradzona
Jutro w Super Expressie będzie zdjęcie jak razem idziemy do kina. Zawiadomiliśmy paparazzi. Pozostaje tylko czekać na sławę.
Czyli ta pizza wcześniej to była tylko gra? Pozory bym pomyślała że wyszłam na miasto ze znajomymi? Jestem pod wrażeniem waszego poświęcenia dla sławy
ustawka w Złotych Tarasach hehe :)
Powiem krótko i węzłowato: kurwa mać, kochani, czy naprawdę tak trudno zrozumieć, że my Zwierza lubimy? Co więcej, że autentycznie lubimy z nią rozmawiać, i naprawdę jej popularność ma się tu jak koza do waltorni?
Sorry, ale na tym etapie nie chce mi się już dłużej tłumaczyć z decyzji które podejmujemy. Jeśli Wam nie pasują - drzwi są tam *uśmiecha się uroczo*
nie wiem, czy troll czy to na serio o_O
like... really?
To już taki rytuał. Już bym się nieswojo czuł gdyby ktoś przy odcinku ze Zwierzem nie zarzucił nam, że to wszystko tylko dla chwały.
Ale...
nie, nie ogarniam ludzi.
swoją drogą, że bardzo Zwierza lubię, ale skąd u słuchaczy taki hejt? o_O jednak czytanie komentarzy ma sens tylko u Zwierza na blogu. Tam jest milutko i puchato.
Ja to widzę inaczej. Nie chodzi o obecność blogerki, a raczej o poruszone tematy. Ale to pewnie subiektywne bardzo.
Co śmieszniejsze, bez Zwierza poruszylibyśmy dokładnie te same tematy. Ot, tak się składa, że Zwierz po prostu, tak jak my, ogląda tę samą popkulturę :)
wiadomo :) poruszacie to co aktualnie u Was w trawie piszczy.Miło było posłuchać o Newsroomie :)
Nie tylko ogląda, także słucha, odbiera ale także czuje podobnie :D
Kolejne zarzekania na Zwierza, które zaczynają być nudne. Kolejny udany odcinek z gościnnym udziałem Zwierza. Wiecie co wyobraziłem sobie,że jest ona operatorem czołgu, taki Janek Kos naszych czasów, a czemu, bo tak realnie, zabawnie i ze szczegółami opowiadała o nich :D Video odcinek nagrany na poligonie wyglądał by bardzo komicznie. Mysz jako operator działa, Kamil jako kierowca a Krzysiek jako ten , który wydaje komendy do strzału :D
dobra przygoda w tym tygodniu
Strasznie fajnie się Was słuchało! Po prostu jak grupkę dobrych znajomych, którzy wyszli z kina i na bieżąco wyrzucają swoje wrażenia z seansu. Bardzo naturalnie i przyjemnie to wyszło, bo Wy się po prostu tak czuliście :)
Co do Castle'a to ja lubię, kiedy pojawiają się w nim elementy science fiction. To nadaje serialowi charakterystycznego smaczku i dystansu do tych bieżących wydarzeń. Jak oglądaliśmy Time of Our Lives razem z moim chłopakiem to stwierdziliśmy, że ten odcinek bardzo przypomina klimatem Z Archiwum X. Nawet kolorystyka "snu" Castle'a była podobno do tej z The X Files ;)
Wiesz co, stwierdziłem, że mógłbym obejrzeć ten odcinek, gdyby on prezentował kompletnie alternatywną rzeczywistość. To znaczy: co by było, gdyby Castle nie poznał Beckett wtedy, kiedy się poznali. To by mnie zainteresowało, bo chciałbym wiedzieć nie tylko, kim byłaby Beckett gdyby nie poznała Castle'a, ale i kim byłby Castle gdyby nie poznał Beckett. A tu był świat gdzie nie doszło do spotkania, ale to "nasz" Castle go zwiedzał, nie było Castle'a z "tamtego" świata.
No i zmęczyły mnie pierwsze minuty, i jak sobie pomyślałem, że on tak będzie przez cały odcinek przekonywał, że jest z innego świata i że to nie wygląda tak, jak powinno, to nie wytrzymam.
Ale tak wcale nie było. Nie przekonywał cały odcinek, że jest z innego świata ;) Oczywiście na początku, ale później już skupił się na tym, żeby rozwiązać zagadkę i znaleźć artefakt. Myślę, że trochę nie starczyło Ci cierpliwości do tego odcinka :P
Ale to zrozumiałe, bo ja po pilocie byłam pewna, że już dam sobie spokój z tym serialem. Dopiero później zostałam przekonana do obejrzenia kolejnych odcinków i podeszłam do tego bez żadnych wymagań i bawiłam się dobrze.
Za to ślub Kate i Richarda był tak słodki, że aż zęby bolały, ale dobrze, że w końcu się ożenili i już nie będzie przeciągania w tym temacie.
Mój jedyny problem z tym odcinkiem (choć w sumie był całkiem zabawny) jest taki, że gdy zazwyczaj pojawiają się w Castle'u wątki nadnaturalne, to przynajmniej można się zastanawiać jakie jest ich prawdziwe wytłumaczenie. Tutaj szybko się staje jasne, że to tylko sen tudzież halucynacje i brakuje tego elementu tajemnicy.
Jak fajnie, że nawet nie oglądając nic z rzeczy, które umawiacie, świetnie się bawiłam :D
Co do tej sceny z jeńcami w Furii (nie widziałam, ale przypomina mi się angedotka). Mój dziadek, jako żołnierz Wehrmachtu (no co, jestem ze Śląska, takie rzeczy się zdarzają xD), był we Włoszech w niewoli amerykańskiej - i ciągle powtarza, że to był najlepszy czas jego życia x).